sobota, 6 listopada 2021

Rozdział 2

 


TO BYŁA CIĘŻKA NOC, ale gdy nastał poranek, nie było wcale lepiej. Ellena po wczorajszej ucieczce przed decyzją ojca czuła się wykończona fizycznie – biegła przez parę godzin wśród ogromnych drzew Nagiego Lasu, czując na sobie czyiś wzrok. Ciągłe potykanie się o wystające korzenie oraz obijanie się o gałęzie pozostawiły na jej ciele liczne rany. Niektóre okaleczenia wciąż krwawiły. 

— Ałć — mruknęła zbudzona dziewczyna, gdy spróbowała się podnieść z pozycji leżącej do siedzącej. — Ale się załatwiłam. 

Wzrokiem objęła założoną sukienkę. To już nie był ten sam królewski ubiór – poszarpane, zabrudzone oraz przedziurawione odzienie sprawiało, jakby pochodziła z rodziny chłopskiej. 

— Przynajmniej jestem wolna — szepnęła, po czym wstała i tak po prostu zaczęła skakać z radości. — Tak długo na to czekałam! 

Skoki przerodziły się w szalony taniec. Lądowała na trawie raz na prawej stopie, a drugi raz na lewej. Ręce co chwilę unosiła oraz opuszczała, by dodać do wybryków odrobinę więcej uroku. W pewnym momencie dołączyły do niej liście drzew. Delikatnie rozwiane szybowały obok niej. 

Ellena zaśmiała się, gdy do tańca dołączyły również małe, leśne zwierzęta. Tuż obok niej pojawiły się myszy, borsuki czy też para lisów. Wpatrywały się w nią, wirując obok niej i nie śmiały przerywać radosnej zabawy. Po chwili nadleciały również ptaki, które latały pomiędzy zebranymi, a także dodawały do całości ćwierkanie, które wkrótce przerodziło się w śpiew. 

— Jak cudownie! — krzyknęła zadowolona. 

W jednej chwili wszystko się zmieniło. 

Gdy szybkie kroki stały się coraz głośniejsze, zwierzyna uciekła w popłochu. Ellena wpatrywała się jak ich ich ciała znikały i taniec oraz radość nagle zniknęły. Zamiast tego dziewczyna zaczęła chodzić bezsensownie, starając się kogoś znaleźć. 

— Co się dzieje? — zapytała, rozglądając się wokół. Podniosła wzrok ku drzewu. Na gałęzi siedział jeden z ptaków wcześniejszej zabawy. — Co się dzieje?

— Straszne czasy nastały. 

— Ale dlaczego tak nagle? — Mrugnęła pośpiesznie. 

— Trzeba uciekać. Zbliża się. 

— Ale kto się zbliża? 

Ptaszyna odleciała. Jedyne co po niej zostało, to powoli spadające pióro. 

Gladianka nie czekała, aby uchwycić w powietrzu pozostałości po zwierzynie. Gdy tylko ptak wzleciał, obróciła się w drugą stronę i zaczęła uciekać – po raz drugi musiała biec najszybciej jak tylko potrafiła. Już po chwili poczuła pierwsze skutki zbyt dużej aktywności fizycznej. Poranione stopy odmawiały powoli posłuszeństwa, a mięśnie ud oraz łydek drżały z wyczerpania. Najgorszy jednak okazał się oddech. Nie potrafiła go uspokoić, więc sam bieg sprawiał jej bardzo duże trudności. Męczyła się tym, że nie umiała nabrać prawidłowo powietrza. 

— Cholera! — syknęła, gdy nagle coś wbiło jej się do pięty. 

Zatrzymała się, by szybko sprawdzić co się stało. W tym momencie traciła dużo czasu. Oglądała stopę, stojąc i jednocześnie rozglądając się, czy nikt nie nadchodzi. Niestety znaleźć kawałka drewna nie potrafiła. Zmarszczyła mocno brwi oraz zrobiła kwaśną minę. Bolało. Trzeba było jednak ruszyć dalej.

Usłyszała kroki. 

Coś bardzo szybko się do niej zbliżało. 

Położyła stopę na ziemi i ruszyła. Niestety po paru krokach musiała zrezygnować. Ból był nie do zniesienia. Ułożyła się na pierwszym lepszym kamieniu. 

— Co powinnam zrobić? — zapytała. 

W tym momencie zauważyła mysz. Na plecach miała niewielki pakunek, który Ellena odebrała.

— Dziękuję bardzo. 

Gdy odpowiadała, zwierzę zniknęło. Trzęsło się, ale mimo to przybiegło z pomocą. 

Dziewczyna nie czekając, rozpakowała podarunek. W środku znajdowała się igła oraz maść. Ellena wzięła się więc do pracy. 

Pochyliła się nad stopą, by następnie szpilką wyciągnąć drzazgę. Niestety trwało to na tyle długo, że dalsza ucieczka nie miała już sensu. 

W momencie, w którym miała nakładać maść, usłyszała ryk. 

— Nie, proszę… — szepnęła, po czym rzuciła się do ucieczki. Gdy biegła, kulała. Oblał ją zimny pot. Nie odwracała się. 

Ale to i tak nic nie dało. 

Upadła na ziemię, przygnieciona obcym ciałem. Od razu znieruchomiała. Może udawanie martwej zniechęciło by goniącego. Jednak co z tego… Zaraz zaczęła po prostu drżeć. Nie potrafiła powstrzymać tej czynności.

Teraz naprawdę mogła być martwa. 

Zacisnęła mocno powieki oraz usta.

Może to coś pomoże. Kto wie, przecież dopuszczalne jest, że postać po prostu odpuści. 

Otóż nie tym razem. 

— Jak się zwiesz, dziewczę?

Damski głos sprawił, że Ellena odrobinę się rozluźniła. 

Dogadam się, na pewno, pomyślała. 

Gdy księżniczka odwróciła się w stronę nieznajomej, zmarła. Ciało dziewczyny zesztywniało i nie chciało się ruszyć. Na moment przestała oddychać, a oczy wytrzeszczyła. Nawet nie próbowała drżeć. 

— Jak się zwiesz? — Powtórzyła postać. 

Ellena wpatrywała się wprost w dorosłego geparda. W jego oczach szalały iskierki. 

— E-Ellena. 

— Och, znam to imię — odpowiedziało zwierzę, siadając na trawie. — Uspokój się, dziewczę. Nie zrobię ci krzywdy. 

Od razu wykonała polecenie stworzenia. Patrzyła na nie i starała się nie stracić gepardzicy z zasięgu wzroku. 

— Nie zrobię ci krzywdy – odezwała się dziewczyna. — Ja naprawdę nie jestem do ciebie wrogo nastawiona… Ja…

— Księżniczka Gladioru. 

Drgnęła.

To musiał być jej koniec. 

Upadła na ziemię, chowając twarz w dłoniach. 

— Dlaczego to ja muszę płacić za błędy mojej rodziny oraz przodków. Chciałabym pogodzić nasze rasy. Przecież to nie może być trudne. Królowi Kaspianowi X udało się to…

— Znasz historię o Dziesiątym? 

— Ukrywałam się z czytaniem. W moim kraju jest zakaz rozmawiania o Narnii oraz innych krajach, które mogłyby mieć styczność z Innymi. 

— Tak, twój klan bardzo się nas boi — odparło zwierzę. 

— Jednakże jesteście tak blisko… Tuż przy zamku, w Nagim Lesie… jak? 

Gepardzica położyła się na trawie i zaczęła się w niej tarzać. Po okolicy rozniósł się przyjemny dla ucha damski śmiech. 

— Mówię — powiedziała w międzyczasie, nie przerywając śmiechu. — Boicie się nas. 

— Ja nie! — krzyknęła ożywiona Ellena. 

W tym samym momencie zwierzę gwałtownie powstało i zbliżyło się do księżniczki z otwartą paszczą. Choć scena wyglądała przerażająco, w oczach ludzkiej dziewczyny pojawiły się iskierki ciekawości i szczęścia. 

— Jesteś niesamowita! — odpowiedział gepard, po czym zaczęła skakać. — Jestem Sava! Po prostu Sava! Miło mi cię poznać, Elleno, córko Aureliona, władcy Gladioru oraz potomka Klanu Lodowatych Serc! 

— Jestem zwykłą Elleną — odparła od razu. 

Spojrzały na siebie przez moment niepewnie, by następnie wybuchnąć wspólnie śmiechem. Kto by pomyślał, że między Inną a Gladiorką zawiąże się nić porozumienia. 


— Dlaczego jesteś w Nagim Lesie? — zapytała Sava, gdy słońce zachodziło między ogromnymi, szarymi drzewami. 

— Uciekłam.

— Uciekłaś? — Kolejne pytanie z pyska gepardzici zabrzmiało niedowierzająco. — Z jakiego powodu? Jesteś przyszłą następczynią tronu Gladioru. 

— Niestety nie do końca.  

Ellena stanęła, patrząc na nieco przysłonięte ciemnymi, sporej wielkości liśćmi. To był inny krajobraz niż ten, na który codziennie spoglądała ze swej komnaty. 

— Jak to?

— Król postanowił wydać mnie za mąż. Nie mam prawa decydować o sobie. Nie chciałam tego. Chcę być wolną kobietą. Chcę być potężną królową. Tego uczył mnie mój drogi nauczyciel, rycerz oraz przyjaciel. 

— Godny zaufania, a także podziwu… Dawno o takim człowieku nie słyszałam. O takim, który byłby dobry. 

— To prawda. Ciężko takiego teraz znaleźć. 

— Jesteś ty.

Księżniczka zarumieniła się, słysząc pochwałę ze strony Innej, która poznała ją dzisiejszego poranka. 

— Dziękuję, ale…

— Rrrrr…

Usłyszały niepokojący głos. Obydwie od razu przybrały pozycję obronną. Ellena chwyciła za sztylet, który zawsze nosiła pod suknią, a Sava spłoszonego kota. Dźwięk był bardzo niepokojący. Musiały zachować ostrożność. 

— Rrrr…

— Pójdę pierwsza — powiedziała gepardzica, ale Gladiorka zaprzeczyła ruchem głowy. 

— Muszę ci udowodnić, że jestem potężną księżniczką. 

— Już udowodniłaś, że jesteś dobrą osobą. Tyle wystarczy, musisz przetrwać. Wyzwolisz nas. 

— Rrrrr…

— Co to może być? — zapytała Ellena, gdy zwierzę wyprzedziło ją. 

Stawiały ostrożnie kroki. Głos stawał się coraz bardziej donośny, a zarazem przerażający. Choć szczerze to Ellenie przypominało odrobinę ludzkie chrapanie. Albert często przysypiał na ich treningach i bardzo głośno prychał. 

— Uważaj — szepnęła Sava. — Czuję go. 

W tym samym momencie obydwie wyskoczyły zza krzewów. Chciały krzyknąć, lecz gdy ujrzały ludzkie ciało ułożone na ziemi, zrezygnowały z tego pomysłu. Przecież ten człowiek najzwyczajniej w świecie spał i… chrapał. 

Ellena podrapała się z tyłu głowy.

— Um, a przypadkiem to nie tak, że ludzie w Nagim Lesie to naprawdę rzadkość? 

— Tak powinno być… Nie widziałam nigdy człowieka w tym miejscu. Poza tobą. A teraz jeszcze drugi… Coś jest nie tak. 

Usiadły obok drzemiącego ciała. Księżniczka dokładnie przyjrzała się chłopakowi. Był całkiem uroczy… Grzywka lekko opadała mu na oczy, więc ostrożnie odsunęła ją. 

W momencie w którym chciała cofnąć rękę, nieznajomy chwycił ją za nadgarstek, po czym zgrabnym ruchem powalił na ziemię. Odebrał jednocześnie jej nóż. Spoglądał na nie pewnie. Jakby wiedział, że ma nad nimi przewagę. 

— Cholera — warknęła Sava.

Przybrała pozycję do ataku. 

— Kim jesteście? — zadał pytanie, podkładając pod gardło Elleny ostrze. — Gdzie jestem? 

— Lepiej ją puść. 

— Odpowiedz na pytanie, a nic się jej nie stanie. 

Gepardzica przymrużyła oczy. 

— Odpowiem.

Ellena była nad wyraz spokojna. Nie drżała, a także nie broniła się przed atakiem młodego chłopaka.

— Jestem rycerzem. — Skłamała, rozluźniając ciało, bo odrobinę było spięte. — Pochodzę z Narnii. 

— Przestań kłamać — odparł.

Zbliżył nóż jeszcze bardziej. Odrobinę przeciął skórę przy gardle. Poleciała strużka krwi. 

— Córka króla Gladioru, przyszła królowa — odparła Sava. — Natomiast ja jestem Inną. 

— Inną? 

— Mówiącym zwierzęciem. Tak nas nazwali. 

— Dużo się zmieniło. Po raz kolejny. 

Nieznajomy rozluźnił ciało. W tym momencie Ellena wykorzystała sytuację i sama powaliła mężczyznę na ziemię. Nie potrzebowała broni, aby coś mu zrobić. Wystarczyła obecność groźnego zwierzęcia. 

— A ty kim jesteś? — zapytała księżniczka, stojąc przed Savą. Chciała zapewnić jej bezpieczeństwo. 

— A uwierzysz? 

— To zależy — powiedziała, przymrużając powieki. 

— Jestem królem Edmundem.

— Łżesz!